poniedziałek, 29 grudnia 2014

14 muzycznych i około muzycznych wniosków, które wyciągnęłam z roku 2014



1. Kasabian chyba nigdy nie zdecydują się zagrać u nas normalnego, osobnego koncertu (np. w Krakowie, bardzo proszę, nie zapłacę czynszu, ale bilet kupię). Zamiast tego, będą w nieskończoność gwiazdą Opener'a.



2. Po raz kolejny (bo w ciągu ostatnich 4 lat, ta myśl powracała do mnie co jakiś czas, a to przy kolejnym przesłuchaniu "Heroes", a to po obejrzeniu "Człowieka, który spadł na Ziemię" albo mojego ulubionego "Prestiżu"...) uświadomiłam sobie, że David Bowie, to najcudowniejsza ludzka istota, jaka kiedykolwiek chodziła po tej ziemi i gdybym była chociaż w połowie tak atrakcyjna jak on, to byłabym dwa razy bardziej atrakcyjna niż jestem teraz. O byciu utalentowanym nawet nie wspominając. Bowie na prezydenta Wszechświata! Żyj nam wiecznie!



A zamiast kupić podręcznik do historii literatury hiszpańskiej, dzięki któremu mam zdać sesję, kupiłam biografię Bowiego. Widzę świetlaną przyszłość przed sobą na tych studiach!

3. Odkryłam, że muzyka sprawia, że w każdym miejscu na świecie, czuję się jak w domu. Zależności tej nie miałam okazji odkryć wcześniej, bo nie wyjeżdżałam na dłużej, a teraz w domu jestem praktycznie gościem. Tak więc dobra muzyka, dużo dobrych książek na półce, dobra herbata w szafce. I jestem u siebie.

4.  "Every Other Freckle" nie brzmi dobrze na żywo, nie ważne jak genialną jest piosenką. Chyba taka specyfika tego gatunku.
                                 

5. Potrafimy w Polsce zrobić nie tylko dobry serial, ale i dobrą muzykę do tego serialu, z czołówką na światowym poziomie.  (link poniżej działa, tylko wygląda, jakby nie działał, żartowniś)
                                   

6. W gry planszowe najlepiej gra się, kiedy w tle leci muzyka z "Gry o Tron". Ale nie grajcie w gry planszowe. One niszczą przyjaźnie.

7. Kiedy gramy w Guitar Hero i ktoś nie radzi sobie z gitarą albo perkusją, wystarczy, że wybierzemy do zaśpiewania "Cherry Bomb" The Runaways i runda wygrana. Jestem mistrzem w śpiewaniu "Cherry Bomb".

8. Należy unikać słuchania wszystkich piosenek, które kojarzą nam się z czymś, o czym nie chcemy już myśleć, nie ważne jak "śliczne" są i jaki sentyment do nich mamy. Trzeba. Je. Usunąć.  TERAZ. Jeśli za 10 lat już nie będą się kojarzyć tak bardzo, albo po prostu będzie nam wszystko jedno, mogą wrócić na playlistę.

9. "Carry On My Wayward Son", jako dzwonek w telefonie, okazuje się być dobrym sposobem na przyciągnięcie uwagi płci męskiej, co odkryłam ostatnio przypadkiem. Zwłaszcza jeśli są to fani "Supernatural".

10. W tramwaju najlepiej słucha się Much, Bowiego, Brodki, Depeche Mode, Editors, White Lies, Oasis i Noela Gallaghera. Chyba, że jesteś nowy w mieście. Wtedy najlepiej słucha się nazw przystanków, które są wyczytywane. Bo łatwo wysiąść na złym. Potwierdzone info. A jak już się wysiądzie na złym i trzeba się kawałek przespacerować, to najlepiej się to robi w rytmie "Take Me Out".

11. Wystarczy jedna dobra piosenka w filmie, żeby uratować całokształt, który nie jest tak dobry, jak się oczekiwało. Przykład - "Horns", film, który zapowiadał i zaczął się świetnie, ale im bliżej końca, tym gorzej. Na szczęście pojawił się też Marylin Manson, a piosenka została idealnie dopasowana do sceny.

12. Jeśli założysz koszulkę z nazwą lub zdjęciem zespołu, zostaniesz wywołany do tablicy, przez jakiegoś zagorzałego fana tegoż zespołu. Raz musiałam udowadniać, że wiem, kto to taki The Beatles i zaśpiewać jakąś ich piosenkę, "ale inną niż All You Need Is Love i Yesterday!!!!". Wybrałam "Eleanor Rigby". Przeszłam test.

13. Klubowe remixy to nie takie wielkie zło, jak zawsze uważałam. Dopiero w tym roku zaczęłam wychodzić do klubów na trochę dłużej niż 15 minut do każdego i nieraz całą noc przetańczyłam w jednym. Każdy DJ zawsze puszczał "Sweet Dreams (Are Made Of This)" Eurythmics (piosenkę idealną już w oryginale), w wersji Steva Angello z 2005 roku i wszyscy ludzie, łącznie ze mną, dosłownie wariowali.

14. Kiedy podczas spotkania ze znajomymi zapada cisza, dobrym sposobem na przerwanie jej, jest zadanie pytania na temat koncertu Cheta Fakera. Zdanie "Wybierasz się na Cheta?", albo "Byłeś na koncercie Cheta?", padło, liczyłam, cztery razy w ciągu dwóch spotkań. Potem rozmowa toczyła się gładko.